wtorek, 20 maja 2014

Matka boska - ojciec święty

Pamiętam jak pewna ważna dla mnie osoba powiedziała mi kiedyś przy mrożonej kawie - "Matce nie należy się bezgraniczna miłość. Ona też na miłość powinna sobie zasłużyć." Zrobiłam skwaszoną minę i nie byłam przekonana co do słuszności tych słów. Dzisiaj wiem, że miała rację. 




Rodzice to w Polsce temat tabu. Lubimy krytykować męża, chłopaka, szefową, koleżankę, ale nie daj boże ojca albo matkę. Jesteśmy pokoleniem, któremu gdzieś po drodze wpojono "czcij ojca swego i matkę swoją", skoro cię zrobili i urodzili oraz (czasami) wychowali. Spójrzmy prawdzie w oczy - nikt z nas nie ma rodziców idealnych, bo tacy rodzice właściwie nie istnieją. Ale tu nie chodzi o rodziców nieidealnych. Tu chodzi o rodziców, których czcimy mimo tego, że świadomie lub nie zrobili nam olbrzymią krzywdę. Chodzi o rodziców, którzy nauczyli nas:

-strachu przed dorosłością - "ciesz się z chodzenia do szkoły, zobaczysz jak to będzie jak pójdziesz do pracy, będziesz pracował z beznadziejnym szefem a i tak do pierwszego pieniędzy ci nie starczy"
-negatywnego myślenia - "nic z tego nie wyjdzie, nikim nie zostaniesz, jeżeli nie zdasz egzaminu gimnazjalnego na 90 procent!"
-przeświadczenia o własnej słabości - "no moja droga Lucynko, z tego co widzę to jesteś najgorsza z wf-u w całej klasie..."
-bycia osobami zakompleksionymi - "...a jesteś najgorsza w całej klasie bo jesteś za gruba, niedługo zaczną na ciebie mówić gruba Lucyna, inne dziewczynki nie są takie grube"
-nie wyrażania swoich potrzeb - "skończ mi ciągle gadać, że chcesz żebym się z tobą pobawiła! nie mam czasu na głupie zabawy teraz" 
-skąpstwa - "weź sobie cukierki do szkoły, ale się nie dziel"
-niezdrowej rywalizacji za wszelką cenę - "Leonina, córka Nowakowej miała średnią 6.0 a ty 5.85! Za rok masz mieć lepsze oceny niż ona, a wtedy kupię ci droższy plecak (dziś - tablet)."
-lęku przed związkiem - "żeby nie twój tatuś to bym miała lepsze życie, a tak to co!"
-lęku przed posiadaniem dzieci - "ile ja na ciebie i twojego brata pieniędzy muszę wydawać i nerwów tracić"

Chodzi również o rodziców, którzy wymagali od nas więcej niż potrafiliśmy zrobić. Nie mam na myśli wyłącznie zdobywania dobrych ocen czy też bycia dzielnym na koloniach. Chodzi o rodziców, którzy obciążali nas olbrzymim ładunkiem emocjonalnym. Chodzi o rodziców, którzy chcieli abyśmy:

-byli świadkami ich kłótni - "chodź Lucek, zobaczysz jak twój tatuś się do mnie odzywa"
-byli ich powiernikami - "wiesz Lucynko, jak jeszcze raz twoja mamusia wróci tak późno to zostawię ją i cały ten dom"
-trzymali zęby na kłódkę - "tylko nie mów mamie, że widziałeś jak chowam butelkę pod wannę, bo mama się zdenerwuje i na mnie i na ciebie"

Nie zachęcam do mszczenia się na rodzicach. Nie zachęcam również do wypominania. Nie chodzi o to, abyśmy przestali ich kochać. Chodzi o to, abyśmy uświadomili sobie, jakie błędy popełnili nasi rodzice i w jaki sposób wpłynęło to na nasze życie. Powinniśmy zrobić to po to aby móc zrozumieć, dlaczego popadliśmy w bulimię, dlaczego nie możemy stworzyć dojrzałego związku czy też dlaczego ciągle szukamy kogoś, kto się nami zaopiekuje. Powinniśmy to zrobić po to, aby tych samych błędów nie powielać. Chociaż sama do końca nie jestem przekonana, czy jest to rzeczywiście możliwe.