wtorek, 27 maja 2014

Jak to jest z tym sportem?

Finał ligi mistrzów - prestiż, sława, olbrzymie pieniądze. Roland Garros/Wimbledon - dwa z czterech turniejów wielkoszlemowych - prestiż, sława, olbrzymie pieniądze. Wiosna to pole do popisu dla sportowców, wiernych kibiców i wiernych hejterów.

 Oni mają gruby hajs

Zrobiłam malutki risercz wpisując w wyszukiwarce "zarobki polskich sportowców". Pod słabymi artykułami nacechowanymi wyliczanką i zwrotami typu "olbrzymie pieniądze", "kolosalne zarobki" "milion w krótkim czasie" sypał się komentarzowy hejt - przysłowiowy "ból dupy". Żadne to odkrycie, żadne zdziwienie. Zazdrość i zawiść to naturalne zjawisko w Polsce. Tam gdzie jest hajs jest również hejt. Hejt szczególnie silny i osobliwy w kraju, którego mieszkańcy pracują na iPhona dwa miesiące (Niemcy-dwa tygodnie). Nie rozumiem tylko jednego, dlaczego zaglądamy do kieszeni tych, z których jesteśmy tak bardzo dumni. Dlaczego chcemy, żeby oni pracowali charytatywnie. Bo przecież oni pracują naprawdę ciężko, ku naszej...

Narodowej dumie

My-Polacy dumę z polskości mamy we krwi. Wiadomo, frekwencja pod Wielką Krokwią i jej zagranicznymi odpowiednikami, hejt skierowany w kierunku norweskich biegaczek narciarskich (zagrażających Polskiej Królowej Nart) czy też fala zainteresowania tenisem po głośnym sukcesie Jerzego Janowicza w Paryżu. My-Polacy lubimy być dumni z tego, że coś nam się udało. Jeżeli mowa o Polakach w sporcie, doskonale wszyscy wiemy, że udało nam się zająć trzecie miejsce na Mistrzostwach Świata w piłce nożnej w 1974 roku (40! lat temu :)) i... to by było na tyle. Ale przecież jest jeszcze niejeden...

Polski sportowiec z zagranicznym paszportem

My-Polacy dumę z polskości mamy we krwi. To dobrze, to chyba dobrze. Zastanawiam się tylko, czy naprawdę brak większych sportowych sukcesów należy odbijać sobie podkreślając na każdym kroku, jak wielu zagranicznych sportowców to tak naprawdę Polacy. Polacy po babci, Polacy po wujku, Polacy, którzy tylko trochę wolą grać zagranicą, ale w większości wywiadów kręci im się w oku łza wspominając zielone pola i łąki pięknej ojczyzny. Karolina Woźniacka, Łukasz Podolski, Andżelika Kerber i cała reszta, która opuszczając ojczyznę ...

Reprezentuje inny kraj

Wiadomo, nazwiska polskie, korzenie polskie, ale zarobki już nie polskie. Prawda jest taka, że dobrzy sportowcy często rezygnują z treningu w Polsce, tym samym często rezygnując z polskiego paszportu i reprezentowania naszego pięknego kraju na arenie międzynarodowej. I wcale im się nie dziwie. Oni naprawdę mają prawo iść tam, gdzie ich się docenia. Przede wszystkim finansowo docenia. Zawodowi sportowcy chcą zarabiać jak najwięcej i powinni zarabiać jak najwięcej. Skoro w Polsce nie ma warunków (tak, Jerzy Janowicz używając metafory szopy miał rację i nie przyjmę innej wersji) do treningu, a dodatkowo każde niepowodzenie czy zachwianie formy jest gorąco komentowane przez niekompetentne osoby (ostrzegam, klikając zachowaj zimną krew), to po cholerę tu zostawać? No jak to, przecież warto tu zostawać dla prawdziwej, słowiańskiej, kibicowskiej...

Sportowej nienawiści miłości!

A może i warto. Warunków nie ma, wsparcia ze strony władzy nie ma, zarobki na niskim poziomie, ale kibiców to my w Polsce mamy naprawdę zajebistych. Kochamy naszych sportowców i stawiamy im przysłowiowe pomniki, wymyślajamy urocze przezwiska (lewangolski?) (Królowa Nart?). Jak żaden inny naród zdzieramy gardła śpiewając hymn. Jak żaden inny naród zdzieramy gardła śpiewając "W stepie szerokim". Jak żaden inny naród zdzieramy gardła śpiewając "Nic się nie stało". ALE! Chcielibyśmy, żeby te nic się nie stało nie trwało długo, bo wtedy dopada nas frustracja. A jak wiadomo, od miłości do nienawiści jeden krok tym bardziej, że... 

Oni mają gruby hajs

a  od tych, którzy mają gruby hajs przecież można naprawdę wymagać.