niedziela, 6 marca 2016

Wszystko się zmienia

Kiedyś wydawało mi się, że to co uważam jest święte i niezmienne. Dziś wiem, jest zmienne i bardzo nieświęte.



Usiadłam dziś do przeglądu bloga. Tak, tego bloga, o którym praktycznie zapomniałam i którego już dawno wyrzuciłam z paska zakładek. Usiadłam do przeglądu i pomyślałam - co za głupoty pisałam te kilka i kilkanaście miesięcy temu. A przecież te głupoty wydawały mi się takie fajne, takie mądre, takie szalone i takie dojrzałe.

Zrobiłam herbatę i usiadłam, mimo tego, że postanowiłam ograniczyć internet. No i twardo trzymam się myśli ograniczenia, ale dotyczy ona przede wszystkim czasu spędzanego sam na sam z Zagatką.

Cóż. Myślałam, że to co robię zawsze będzie mi się wydawało fajne. Nie wyszło. Ponad połowa wpisów wydaje mi się śmieszna. Ale to dobrze. Czemu? A temu, że uświadomiłam sobie jak bardzo wszystko się zmienia. Myślenie, światopogląd, zainteresowania, pragnienia. Naprawde wszystko.

Kiedyś uważałam, że ludzie generalnie się nie zmieniają. Teraz już wiem, że to nie prawda. Zmienia się wszystko - a przede wszystkim zmieniają się ludzie.

Kurcze, nie jestem już księżniczką pijącą wino na schodach w centrum miasta, jaką byłam pisząc pierwszy wpis, ani zapaloną fanką tenisa z dwutysięcznego czternastego. Nie jestem też taka smutna, jak wtedy w lipcu, ani zagubiona, jak przez większość czasu istnienia tego bloga.

Siedemdziesiąt cztery wpisy. Pięćdziesiąt kilka opublikowanych. Wszystkie pisane dla sportu. Dla zabicia czasu. Dla wyrzucenia z siebie tego, co mnie męczy, drażni, cieszy, bawi, frapuje. Usiadłam dziś do tego, jak do dobrej lektury. Lektury o sobie i o tym, jak bardzo wszystko jest płynne.

Wahałam się dobre pół godziny. Pół godziny lewitowałam pomiędzy delate i share. Wybieram share. Nie wiem, kiedy będę tu pisać, nie wiem jak często, ale wiem jedno - jest to moja ulubiona forma ekshibicjonizmu. Wybieram share właśnie po to, aby za kolejne dwa i pół roku usiąść i pomyśleć - cholera, to naprawdę pisałam ja?