piątek, 9 maja 2014

Eurowizja? Zawsze!

Wczoraj w Kopenhadze odbył się półfinał Konkursu Piosenki Eurowizji. Półfinał konkursu, który z dużym zainteresowaniem obserwuję od wczesnego dzieciństwa. Oglądam Eurowizję z ciekawości, przyzwyczajenia, sentymentu (w dzieciństwie czekałam na nią miesiącami!) a także dlatego, że jest to coś jedynego w swoim (nawet jeśli, według większości Polaków - kiepskim) rodzaju.




Pierwsza Eurowizja odbyła się w 1956 roku, ale Polska wzięła w konkursie udział dopiero w roku 1994, kiedy to Edyta Górniak, ku uciesze narodu, zajęła pamiętne, drugie miejsce. Wokół jej występu panowało niemałe zamieszanie - a to, że część po angielsku (było to niezgodne z regulaminem), a to że niby plagiat. Ostatecznie jednak Edytki nie zdyskwalifikowano, a Polacy poczuli, że scena muzyczna Europy jest otwarta na polskie "ambitne ballady". Jak się okazało w kolejnych latach, ta droga nie była tą drogą - polskie, poważne utwory w wykonaniu m.in. Kasi Kowalskiej czy Mietka Szcześniaka nie podbiły serc Europejczyków. Później było fajnie tylko dwa razy - wtedy, kiedy Piasek został uznany za najgorzej ubranego artystę (fufuterko) oraz kiedy Ich Troje błysnęło swoim utworem Keine Grenze rozkochując w sobie naszych zachodnich sąsiadów. O innych ciekawych i mniej ciekawych przypadkach eurowizyjnych możecie poczytać tu, co szczerze polecam. 

Wczoraj Polska reprezentacja wypadła najlepiej z wszystkich występujących "artystów", najlepiej z wszystkich dotychczasowych śpiewaków-Polaków. Ciekawa konwencja, przepiękne dziewczyny, urocze stroje i "wpadająca w ucho" piosenka (której nie lubię). Oprócz uroczych dziewczyn i ładnego głosu Polska, jako jedyny kraj, nawiązywała do swojej etniczności. Cleo udało się (słusznie) zaciekawić europejską publiczność i awansować do finału. Udało się, a więc wiadomo, posypały się hejty i głosy sprzeciwu. Sprzeciwu wobec cycków przede wszystkim. Wobec tych cycków. 



Miłego weekendu:) !