wtorek, 2 lutego 2016

Urlop macierzyński? Tak, poproszę

Jest mi dobrze, jak nie było nigdy. I jedyne czego się boję, to że to się skończy. I niestety. To się skończy...






Porównanie urlopu macierzyńskiego do pracy na etacie jest jak porównanie diety napisanej przez słabego dietetyka do diety, którą sobie sama ułożysz.

Bo tutaj przecież cały system układasz sobie sama, ewentualnie z małą pomocą dziecia. Sama decydujesz, co robisz w chwilach, kiedy dzieć sam się bawi, co robisz w chwilach kiedy dzieć śpi i w końcu - co robisz z dzieciem, kiedy spędzasz z nim czas. O wszystkim decydujesz ty (ewentualnie ty + dzieć).

Nie mogę słuchać biadolenia, że urlop macierzyński to jak w pracy. Chyba że w pracy na swoim, to może i tak.

W trakcie urlopu macierzyńskiego nie masz czasu na nudę, na smutki, na stres i na inne pierdololo. To czas, który poświęcasz na obserwację i uczestniczenie w rozwoju kogoś, kto staje się jest najważniejszy na świecie. Urlop macierzyński to najważniejszy i najwspanialszy czas, jaki można sobie wyobrazić. Robisz to co chcesz z osobą, którą kochasz najbardziej na świecie. Dobrze brzmi, co?

Dziś to sobie uświadomiłam. Łapię chwile które naprawdę nigdy nie wrócą. Urlop macierzyński. Piękny czas.